Okładka monografi - Problemy mierników poziomu życia ludności

Problemy mierników poziomu życia ludności
Opracowanie redakcyjne: Halina Cieślak, Krystyna Jacek
Biblioteka Wiadomości Statystycznych, tom 23
Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 1974

Doktorat z palanta

We wczesnych latach 70. XX w. rosnące zainteresowanie polskiej statystyki publicznej kwestiami poziomu życia, warunków bytu i zaspokojenia różnych potrzeb społecznych pokazało, że tego rodzaju kwestii nie można mierzyć i porównywać w taki sposób, jak danych gospodarczych. Problemy związane z wyznaczaniem wskaźników, norm i kryteriów oceny odsłoniły względność i subiektywność zagadnień, z którymi musiała się mierzyć statystyka społeczna.

Lampadefor Metafrastes, bohater opowiadania Stefana Themersona Hau! Hau! Czyli kto zabił Ryszarda Wagnera?, został – wraz ze swoim szoferem i z przyjacielem, narratorem tej historii – zatrzymany przez policjantów pod zarzutem zabójstwa Ryszarda Wagnera. Jak się okazało, w ciągu kilku wcześniejszych dni zamordowani zostali także Fryderyk Nietzsche i Henri Bergson, i na nic zdały się wyjaśnienia Lampadefora, że Wagner zmarł w 1883, Nietzsche – w 1900, a Bergson – w 1941 r., na długo przed ujęciem mężczyzn przez mundurowych. Policjanci, wysłuchawszy imponującego monologu Lampadefora, nakazali całej trójce wsiąść do więziennej karetki, która odwiozła pojmanych do aresztu. Potem sprawy potoczyły się już szybko. Między momentem zatrzymania a zapakowaniem do furgonetki Lampadefor, zachęcany przez policyjnych detektywów, wygłosił mowę, w której wyjaśniał sens swojego zawodu: tłumacza, który nie przekłada słów z jednego języka na drugi, lecz tłumaczy skomplikowane prawdy o świecie.

Odbiorcami usług tłumaczeniowych Lampadefora byli ludzie czynu: ci, którzy nie mogli się opierać na obiegowych prawdach i tzw. zdrowym rozsądku, lecz musieli każde stwierdzenie przesiewać przez krytyczny punkt widzenia sceptyka, zanim pod czymkolwiek się podpisali. Odpowiedzialność wymaga od ludzi czynu wzięcia pod uwagę wszystkich możliwych wariantów, nawet w przypadku tak pozornie obiektywnego równania, jak 1 + 1 = 2, ponieważ w przypadku dodania do siebie dwóch kropli rezultatem może być nadal jedna kropla (z wyjątkiem dodania kropli wody do kropli oliwy, ponieważ tutaj wynikiem byłyby dwie krople), a skutek sumy dwóch bomb atomowych może być całkiem nieprzewidywalny. To jednak nie wszystko. Lampadefor tytułował się tłumaczem demokracji, której warunkiem – jako rządów większości społeczeństwa – była obrona praw mniejszości. I podawał w wątpliwość zdanie większości jako decydujące kryterium:

Czy nie macie już dosyć tego bałwochwalstwa większości? Czy nie macie już dosyć tego ustawicznego: Czy to się nadaje dla większości? Czy większości będzie się to podobać? Czy jest to dobre dla większości? Jedną z cech zachodniej cywilizacji było to, że nigdy nie odrzucała nowo odkrytych prawd dlatego tylko, że mogłyby służyć złym celom. Ludzie nie pytali, czy Jezus był rzeczą dobrą, czy złą dla większości, lecz czy był prawdziwym Synem Boga i Samym Bogiem. I nie pytali, czy korpuskularna teoria światła była dobra dla nich, czy zła, lecz czy była sprawna i sprawdzalna, czy nie. Ten nowy rodzaj powstrzymywania idei, aż się je zgallupoluje, czy się spodobają większości, wskazuje na to, że cywilizacja nasza pozbywa się jednej ze swoich cech. No dobrze, jeśli kto mi powie, że jeden bochen chleba jest więcej wart niż tom Szekspira, zgoda. Ale jeśli powie, że dwa bochny także, zapytam: na ile gardzieli? 1

Tym ostatnim pytaniem Lampadefor – a za pośrednictwem bohatera swojego opowiadania sam Themerson – stawiał nie tylko kwestię decydującego zdania większości, którym w dobie sondaży i innych badań opinii publicznej zastąpiono dociekanie prawdy, lecz także zagadnienie ustalania wartości pośredniczących między dostępnością produktów a społecznymi potrzebami. W idealnych warunkach rynkowych taką wartość określałyby – w postaci pieniężnej – stosunki między podażą a popytem. Nie wszystko jednak jest przedmiotem wymiany rynkowej, a ta rzadko przybiera modelową formę. Zresztą nawet gdyby tak się stało, nie musi to współgrać z elementarnym ludzkim odczuciem, które Lampadefor trafnie wyraził : bochen chleba jest wart więcej niż tom Szekspira! Choć porównanie cen w księgarniach i piekarniach sugeruje coś innego, to z perspektywy podstawowych potrzeb żywnościowych chleb jest bardziej wartościowy. Ale i ta obserwacja zostaje szybko zakwestionowana: jeśli bochen chleba jako przedmiot pierwszej potrzeby jest cenniejszy niż najwybitniejsza literatura, to dwa bochny, które nie służą już zaspokojeniu głodu, lecz mogą trafić do spiżarni, niekoniecznie są bardziej wartościowe od dzieł Szekspira. Czy ta sama rzecz, kiedy nie jest niezbędna do przeżycia, lecz staje się przedmiotem konsumpcji, nie powinna być warta mniej od tego, co zaspokaja potrzeby wyższego rzędu?

Cena nie musi się więc pokrywać z wartością nadawaną przez społeczeństwo, a ta ostatnia bynajmniej nie jest obiektywna ani ostateczna, ponieważ w społeczeństwie rządzonym przez dominującą większość obiekty znajdujące sympatię nielicznej mniejszości mogą być bardziej wartościowe – właśnie dlatego, że są z góry na słabszej pozycji i stanowią o różnorodności. Wreszcie, wartości mogą zmieniać się wraz ze stopniem zaspokojenia potrzeb. Jak w tym kontekście mierzyć poziom życia? Czy to w ogóle możliwe, aby kwestie tak złożone, jak poziom życia i zaspokojenia poszczególnych potrzeb ujmować na sposób statystyczny, na podobieństwo pomiarów produkcji czy dochodów?

W analizach procesów gospodarczych przyjęło się traktować wymiennie różne dobra lub czynniki w celu pogrupowania, agregacji czy wyprowadzenia średniej. „Problem jednak w tym, że niektóre potrzeby, a szczególnie potrzeby społeczne w ogóle nie są wymienialne. Przykładowo nie można wyznaczyć «krzywej obojętności», gdzie z jednej strony będziemy mieli «dobro» – «zdrowie», a z drugiej «wykształcenie»” – Leszek Zienkowski, autor tych słów, w referacie Czy potrafimy mierzyć „poziom życia”? postawił pod znakiem zapytania sens opracowywania jednego syntetycznego wskaźnika poziomu życia ludności (s. 15). Prace nad takim wskaźnikiem prowadzone były przez specjalny zespół w ramach Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (dzisiejszej Szkoły Głównej Handlowej) na podstawie koncepcji UNESCO. Referat Zienkowskiego znalazł się w tomie 23 serii Biblioteka Wiadomości Statystycznych zatytułowanym Problemy mierników poziomu życia z 1974 r. i wraz z towarzyszącą mu dyskusją zwrócił uwagę na pewne generalne trudności w pomiarach zaspokojenia potrzeb społecznych oraz różnice między statystyką społeczną a statystyką gospodarczą. Za „The Economist” Zienkowski twierdził, że „obliczenia indeksu dochodu narodowego są prostą arytmetyką ucznia ze szkoły w porównaniu z obliczeniami indeksu charakteryzującego poziom życia” (s. 16).

Badacze z Instytutu Gospodarstwa Społecznego uwzględnili w swoim projekcie zaspokajanie potrzeb wyżywienia, mieszkania, zdrowia, wykształcenia, rekreacji, zabezpieczenia społecznego i zagospodarowania materialnego. Zienkowski postulował rozszerzenie zakresu pomiarów na kwestie pracy i stosunków w miejscu pracy, środowiska i zanieczyszczeń, bezpieczeństwa, rodziny i życia rodzinnego, ruchliwości społecznej i prestiżu społecznego poszczególnych warstw i zawodów oraz stylów życia różnych grup społecznych. Zwraca uwagę podjęcie przez autora zagadnienia poziomu zadowolenia (z pracy czy z życia rodzinnego), a więc czynników subiektywnych.

Zienkowski jednak nie poprzestał na tych (i wielu innych, pomniejszych) uwagach, lecz stawiał pytanie o „konsekwencje społeczne” na miarę Lampadeforiańskiego: „na ile gardzieli?”. Samo określenie poziomu spożycia danego produktu w wybranym kraju czy w grupach ludności, w porównaniu z innymi krajami lub grupami albo w porządku diachronicznym, stanowi wciąż jeszcze – z wyjątkiem krajów o bardzo niskim stopniu rozwoju gospodarczego – problem gospodarczy. „Społeczny aspekt zagadnienia natomiast sprowadza się do problemów stopnia zróżnicowania w poziomie wyżywienia” i właśnie społecznych konsekwencji tego zróżnicowania (s. 18). Mówiąc prościej, chodzi nie o to, w jakim stopniu spełniana jest jakaś mniej lub bardziej arbitralnie wyznaczona norma wyżywienia, lecz o to, czy fakt, że jedni jedzą więcej i lepiej niż drudzy, nie przekłada się na trwałe nierówności społeczne. Ogólny wzrost spożycia białka byłby więc pozytywny, jeśli w jego wyniku zmniejszyła się liczba osób, których spożycie białka było poniżej określonej normy, ale negatywny, jeśli dotyczyłby tylko tych osób, których potrzeby w tym zakresie już wcześniej były zaspokojone.

Rozważania Zienkowskiego zostały podjęte przez kolejnych uczestników i uczestniczki dyskusji. Na przykład Mieczysław Kucharski zwracał uwagę, że wyjazdy na wczasy wcale nie muszą wskazywać poziomu zaspokojenia potrzeb rekreacyjnych, ponieważ jedni nie mieli szans otrzymać wczasów w zakładzie pracy, więc w ogóle się nie zgłaszali, podczas gdy drudzy mogli korzystać z niskopłatnych wczasów nie po to, by zaspokajać potrzeby rekreacyjne, lecz dlatego że oszczędzali w ten sposób pieniądze, które musieliby wydać na koszty utrzymania w domu. Ten sam dyskutant podkreślał też trudność mierzenia poziomu zaspokojenia potrzeb w zakresie wykształcenia związaną z inflacją znaczenia wykształcenia. „Utrzymując niski poziom wykształcenia na różnych szczeblach, robimy sztuczne zapotrzebowanie na dyplomy z punktu widzenia odczucia społecznego. Jeśli matura to rzecz mała, to muszę mieć studia wyższe, żeby uzyskać pozycję człowieka o odpowiednim poziomie wykształcenia; jeśli tytuł magistra to też niewiele, to muszę zostać doktorem chociażby na podstawie rozprawy z zakresu gry w palanta” (s. 26).

Doktorat z palanta nie wydaje się współcześnie niczym zdrożnym, łatwo jednak zrozumieć, co autor chciał pokazać za pomocą tego przykładu. Cała dyskusja wokół referatu Zienkowskiego naświetla zresztą szczególny moment w historii statystyki publicznej w Polsce, w którym badacze, statystycy i planiści zaczęli przykładać coraz większą wagę do statystyki społecznej, do warunków i poziomu życia, do stopnia zaspokajania różnych potrzeb społecznych i subiektywnych odczuć zadowolenia, a także konsekwencji zmian w poziomie życia w postaci mobilności społecznej, nierówności czy prestiżu. Lampadefor, jego szofer i przyjaciel ostatecznie przypłacili życiem rozważania na temat wartości różnych dóbr w społeczeństwie podporządkowanym woli większości. Choć zarzut zabójstwa Wagnera był wyssany z palca i przez większą część procesu sądowego opinia publiczna opowiadała się za uniewinnieniem oskarżonych, sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy poparcie dla nich oficjalnie ogłosiła partia komunistyczna: od tego czasu cała opinia publiczna zwróciła się przeciwko podsądnym, co znalazło wkrótce odzwierciedlenie w wyroku. W swoim referacie Zienkowski wspominał o badaniach przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, gdzie ludzie o wyższych dochodach, otrzymujący lepszą opiekę lekarską, byli mniej zadowoleni z usług szpitala niż ci o niższych dochodach, którzy mogli liczyć na opiekę gorszej jakości (s. 19). Opinie różnych grup społecznych mówią wiele o tych grupach, ale niekoniecznie obiektywnie ujmują to, co jest tych opinii przedmiotem.

Xawery Stańczyk

1 S. Themerson, Hau! Hau! Czyli kto zabił Ryszarda Wagnera?, wyd. Gaberbocchus w Polsce, 2004, s. 38–39.

Publikację Problemy mierników poziomu życia ludności (tom 23 serii monograficznej Biblioteka Wiadomości Statystycznych) można pobrać ze strony https://bws.stat.gov.pl/bws_23_problemy_miernikow_poziomu_zycia_ludnosci

Więcej felietonów o archiwalnych tomach Biblioteki Wiadomości Statystycznych znajduje się pod adresem https://nauka.stat.gov.pl/Archiwum